#1 Sun-01-10 17:10:35

 Considine

Cookie Monster

9630924
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: Sun-01-10
Posty: 19
Pokolenie: IX
Klan: Lasombra
Natura: Samotnik
Postawa: Perfekcjonista
Rola: Doradca

Bal Potępionych

Powoli rozsunęła się nad nią ciemna materia nieba, bezkresnego, pokrytego gwiazdami, które, każda ze swojego miejsca na firmamencie, wydawały dźwięk, a wszystkie one składały się na harmonię, jakiej przenigdy nie słyszało ucho człowieka, a była to wielka symfonia zachwytu i miłości. Cała się w niej zatapiała, a w jej duszy rozżarzyła się modlitwa snuta w jakimś pradawnym języku, czy raczej snuła się sama z siebie. Jakże chciała być tą muzyką. Owym najpełniejszym wyrazem doskonałości wygnać z ziemskiego padołu wszelki zgiełk i harmider, zmyć i zatrzeć każdy ślad małości i brudu.
- Zostańcie, zostańcie ze mną, wy, gwiazdy przecudne! – błagała bezgłośnie – Niechaj na zawsze pozostanę już wam oddana bez reszty, zamiast niezdarnie tylko naśladować tak niebywałe połączenie muzyki i światła.
Gwiazdy powoli rosły w jej oczach, pochłaniając czerń nieba, aż wreszcie pozostała tylko świetlistość bez kresu i bez źródła. Czuła, że się uśmiecha. Nie wierząc, palcami dotknęła swoich warg.
- Nie odchodźcie, nie gaśnijcie, nie zostawiajcie mnie! – szeptała. Tamta jasność nie mogła jednak trwać bez końca. Jej miejsce zajęło światło świec. W połyskliwym mroku, jaki otaczał łóżko, dostrzegła sylwetkę mężczyzny. O nie, czyżby znowu…? Ten zaś spostrzegł, że się obudziła.
- Matko? – zapytał cicho. Znowu osunęła się na ziemię w bolesnych konwulsjach. Dobrze, że widział całe zdarzenie. Gdyby nie jego interwencja, zostałaby tam, w niszczącym blasku słońca. Cóż za paradoks – wraz z wiekiem, zamiast mocy, przybywa jej szaleństwa. Słabnie i gaśnie. Delikatna, niczym liść, poderwana przez podmuchy wiatru.
Nie doczekał się jednak odpowiedzi. Znowu zamknęła oczy. Zasnęła? Sam udał się na spoczynek.

http://bibainfo.pl/pub/86.63.132.49/2010/01/31/170313/1634/1.png


- Przestań! – krzyknęła – Dobrze wiesz, że te wszystkie ich gierki nie mogą dłużej trwać. To robi się zbyt niebezpieczne. Nie obchodzą ich konsekwencje, bezmyślnie poddają się swoim żądzom!
Mężczyzna opuścił głowę, a kosmyk ciemnych włosów opadł mu na twarz. Zastanawiał się nad jej słowami. Faktycznie, trzeba było coś zrobić. Podszedł do okna, patrząc ciągle nieobecnym wzrokiem w dal. W ciemność.
- Obawiam się, że będziemy musieli podjąć bardziej drastyczne kroki, jeśli pertraktacje nie pomogą. Ale na razie musimy tego spróbować.
Zapadło milczenie. Kobieta zbliżyła się do niego, kładąc mu rękę na ramieniu. Nędzny to gest pocieszenia, ale nie było ją stać na nic lepszego. Wiedzieli, że muszą coś zrobić. Czemu oni? Bo nikt inny nie myślał już trzeźwo. Udawali, że problemu nie ma.

http://bibainfo.pl/pub/86.63.132.49/2010/01/31/170313/1634/1.png


Wszyscy przebywali w salonie. Siedzieli w starych, weneckich fotelach wokół stołu ze szklanym blatem, zaciekle rozmawiając i racząc się winem. Wtedy weszła ona. Ciągle piękna, z włosami tak przyciętymi, aby podkreślić łabędzią smukłość szyi, miała na sobie suknię z ciemno purpurowego, lejącego się materiału. Dostojna i poważna, na co wskazywał jej wiek, jednocześnie bardzo współczesna, dostosowana do panujących realiów. Jej blada, alabastrowa skóra sprawiała, że mogła pretendować do miana istoty iście anielskiej. Na szyi miała zawieszony krucyfiks, tak mały, że wydawał się jakimś lśniącym mikroskopijnym owadem, który na chwilę przysiadł tuż nad mostkiem. Czymże była ta błyskotka? Ale i tak największą jej ozdobą w tej chwili była jej matczyna miłość do nich wszystkich. Miłość czysta, bezapelacyjna, nieskończona.
- I oto przyszła ta, którą książę kłamstwa zabrał do piekła i odesłał z powrotem. – bezczelnie powiedział jeden z zebranych, po czym widząc niemałe zmieszanie na twarzach innych, kontynuował – Opowiedz nam zatem, czego mamy się bać. Opowiedz nam, czego ty się boisz, aczkolwiek podejrzewam, że chodzi o coś gorszego niż strach?
Wszyscy zamilkli i zapanowała cisza. Nie zajęła swojego miejsca, musnęła tylko fotel ręką, po czym kiwnęła głową i, pocierając dłonie, zaczęła przemierzać salon w jedną i w drugą stronę. Wtedy zaczęła swoją przemowę. Jakże spokojnie i rozsądnie brzmiał jej głos. Takie chyba było jej przeznaczenie – racjonalność i rzeczowość. Niektórzy sądzili, że została im przydzielona, aby mogli swoje katastrofy zobaczyć w nowym, współczesnym świetle. Była tak wiekowa, jednocześnie jej umysł, choć często oszukiwany przez przebłyski obłędu, ciągle pojmował prawdy rządzące tym światem, analizując go z taką dokładnością, iż prawie mogła domyślić się przyszłych wydarzeń.
- Wysłuchajcie mnie  dokładnie, zanim wydacie osąd.
Te słowa były przede wszystkim skierowane do mężczyzny, który zabrał głos. Przy całej swojej miłości do niego, widziała w nim nauczyciela, oceniającego każde jej słowo z krytycznym sceptycyzmem.
- Musimy powstrzymać tę plagę, jednocześnie uświadamiając innych o wadze i skali tego problemu. Jeśli nie zechcą nas posłuchać, bądź współpracować, będziemy zmuszeni ich ukarać. – tu wzięła głębszy wdech; ktoś chciał już coś powiedzieć i zacząć polemizować, poddał się jednak pod naporem jej spojrzenia. Nie chciała żadnego sprzeciwu i już na samą myśl o nim, rozpalił się w niej gniew.
- Jeśli będzie trzeba, powieziemy ich i do piekła! – wykrzyknęła, jakby chcąc wykorzystać poprzednią ironię - Piekła nieostatecznego, piekła czyśćcowego, gdzie otrzymają straszliwą lekcję, którą będzie ukazanie niekończących konsekwencji każdego czynu, jaki popełnili. Mordercy, zwyrodnialcy, niewierni, kłamliwi, samolubni. Oszuści, krzywoprzysięzcy i oszczercy. Wszyscy w oparach dymu i siarki będą zmuszeni oglądać rany zadane ciałom i duszom, czy to rozmyślnie, czy to z nieuwagi, czy z egoizmu.

http://bibainfo.pl/pub/86.63.132.49/2010/01/31/170313/1634/1.png


Parę dni po owym zebraniu, wybrani, bardziej znaczący Spokrewnieni otrzymali specyficzną wiadomość. Niepodane zostały dodatkowe szczegóły spotkania, krążą jednak pogłoski, że wszystkie osoby, które znaczą cokolwiek dla miasta i regionu, oraz mają wpływ na jego politykę i rozwój, zostały zaproszone. Co więcej, rzekomo mają pojawić się stronnicy zarówno Sabatu, jak i Camarilli.

http://bibainfo.pl/pub/86.63.132.49/2010/01/31/170359/3429/Zapro.jpg


http://bibainfo.pl/pub/86.63.132.49/2010/01/31/170313/1634/1.png


Tego wieczora wszystko dopięte było na ostatni guzik. Tak poważny klan nie mógł pozwolić sobie na żadną wpadkę. Przy bramie prowadzącej na podjazd, stała grupa uzbrojonych ochroniarzy, która sprawdzała każdą pojawiającą się osobistość, jednocześnie prosząc o zaproszenie. Tam z kolei szoferzy przejmowali samochody gości, odwożąc je na parking. Jak można się było domyślić, wszyscy prezentowali się zjawiskowo i już na wielkim tarasie, poprzedzającym wejście do domu, widać było, iż przyjęcie będzie pełne blichtru i blasku. Wielka rezydencja wprawiała w zachwyt. Wielki ogród okalał ze wszystkich stron półokrągły podjazd. Misternie umieszczone lampy oświetlały go w każdym zakątku, tworząc miły półmrok. Jedynie ciemne, mistrzowsko ociosane rzeźby przedstawiające mitologiczne potwory wprawiały w niepokój.
Dokładnie oszklony fronton budynku kontrastował z posuniętym bardziej do tyłu piętrem. Nie można więc było sklasyfikować stylu, w którym dom był zbudowany, gdyż nowoczesność mieszała się tutaj z  klasyczną zabudową.


http://bibainfo.pl/pub/86.63.132.49/2010/01/16/165919/8917/BarSmall.jpg

Offline

 

#2 Thu-01-11 20:13:42

 Considine

Cookie Monster

9630924
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: Sun-01-10
Posty: 19
Pokolenie: IX
Klan: Lasombra
Natura: Samotnik
Postawa: Perfekcjonista
Rola: Doradca

Re: Bal Potępionych

Z każdą chwilą przed rodową rezydencją Nekromantów pojawiało się coraz więcej osób. Podjazd wypełnił się samochodami; większość z nich była, jak można się domyśleć, z górnej półki. Najwidoczniej nikt tego wieczora nie zamierzał udawać skromnego, o nie. Czyżby gra pozorów została zakończona? Dość wątpliwe. Trwa, trwała i będzie trwać. Przez wieki. Wiedziała o tym zapewne również większość zebranych.
Chociaż na przyjęcie zostały zaproszone osoby spoza Kręgu Wybranych, widać było kto jest tutaj Spokrewnionym, a kto nie. Perfekcja tych pierwszych porażała. Byli tak… nadludzko piękni, w idealnie dopasowanych kreacjach i odpowiednio skrojonych garniturach. W porównaniu ze śmiertelnikami, których wszystkie skazy i defekty były dość łatwo zauważalne, wyróżniali się – i nie trzeba było być tutaj bardzo dobrym obserwatorem. Różnicę widać było także w ich zachowaniu. Wszyscy baczyli na każde słowo, ważąc je, jakby od tego zależeć miało ich własne życie. Rozmowy, które dało się posłyszeć, dotyczyły na razie błahych tematów, nikt nie śmiał nawet przejść do czegoś poważniejszego. W tym – do celu owego spotkania. Oczywiście, do tego nieoficjalnego, który jest jednak o niebo ważniejszy, o czym zresztą przyjdzie im się później przekonać. Udawano, że kwestia ta nie istnieje? Jakby wypierali samą, najdrobniejszą o niej myśl. I tak `zabawa` trwała. Goście przechadzali się po ogrodowych alejkach w pobliżu wschodniej ściany domu, zasiadali przy stolikach znajdujących się na i obok werandy. Inni zaś weszli już do środka, zajmując miejsce w Wielkiej Sali, z której to dobywała się delikatna, kojąca muzyka, będąc jednocześnie słyszalną na zewnątrz.

http://bibainfo.pl/pub/86.63.132.49/2010/01/31/170313/1634/1.png


Z czasem nastąpiło pewne rozluźnienie – wiele osób przybyło z pewnym wyprzedzeniem, przez co teraz kolejne samochody pojawiały się coraz rzadziej. W końcu jednak przyjechała i ona, panna Delven. Praktycznie w tym samym momencie pojawił się młody, przystojny mężczyzna, który otworzył drzwi do jej kabrioletu, przywitał ją uśmiechem i pomógł wysiąść. Nakierował ją i wskazał główną bramą – jakby, o zgrozo – było jej to potrzebne, sam zaś pozwolił sobie odwieźć jej auto na parking. Niektórzy z gości mieli co do tego pewne obiekcje, widząc jednak, iż wszyscy inni – nie oponowali, nie mieli wielkiego wyboru, nie chcąc robić afery ze sprawy tak mało istotnej. Przy bramie zaś, kobieta została poproszona o podanie zaproszenia. Punkt ten był bardziej oficjalny, zresztą – dość teatralny. Wiadomym było wszakże, iż nie pojawi się tutaj żadna niepowołana osoba. Skąd mogłaby wiedzieć o balu? A nawet jeśli taka sytuacja miałaby miejsce, widać byłoby od razu zagubienie na jej twarzy, co w ostatecznym rezultacie i tak nie mogłoby zakończyć się powodzeniem. Po wkroczeniu na teren posesji, adeptka Ventrue została skazana sama na siebie, przynajmniej na razie. Nie była jednak niezauważoną. Osoby znajdujące się na schodach, prowadzących do wejścia, pilnie skanowały wszystkich nowoprzybyłych. Mogła wręcz czuć się, jakby była w centrum uwagi. Nim zdołała jednak pójść dalej mogła zaobserwować dość… nietypową scenę. Minął ją jeden mężczyzna, który najwidoczniej chciał dostać się do swojego samochodu. Jak gdyby nigdy nic szedł przed siebie, paląc papierosa i rozmawiając przez telefon. Przy bramie został jednak zatrzymany przez ochroniarzy. Dało się posłyszeć kilka jego rozgorączkowanych słów, w tym dość nieprzystających, jak na tę okazję, przekleństw. W końcu jednak, pod naporem spojrzeń wszystkich dookoła, postanowił się wycofać, by po chwili w ogóle zniknąć i nie ściągać na siebie niepotrzebnie uwagi – co,  jak do tej pory, świetnie mu wychodziło. Czyżby… nie można było stąd wyjść? Niektórzy z oburzeniem patrzyli na całą sytuację, nikt nie ważył się jednak zareagować. Scysja tu i teraz nie była najmądrzejszym pomysłem. Można było mieć poczucie, że wszyscy siedzą na bombie zegarowej, której zegar tyka – lecz z opóźnieniem, a każdy niewłaściwy ruch zgubi nie tylko osobę na tyle głupią, by go wykonać, ale także wszystkich innych, dookoła.
Inaczej było już dalej, przy samym wejściu. Tutaj niektórzy prowadzili intensywnie dyskusje, śmiali się i popijali szampana. Mały placyk, bo inaczej nie można chyba było nazwać tego miejsca, otoczony był niewielkim, żeliwnym ogrodzeniem, jakby wystającym z litej ściany budynku, tworząc coś na kształt małej przybudówki. Po dwóch stronach rozstawione były niewielkie ławki, teraz już – zajęte, przy których zebrały się większe grupy osób. To zaś również samo w sobie było dość… zauważalne. Poszczególne klany i ich przedstawiciele zbierali się, przynajmniej po kilka osób, nie odłączając się daleko od największych ich skupisk. Dało się odczuć silne napięcie pomiędzy członkami różnych ugrupowań. Coś złego wisiało w powietrzu. Wybuch konfliktu był bardzo blisko, dlatego nikt, nie chcąc zaognić atmosfery, nie zbliżał się nawet do siebie, szczególnie, jeśli zakazywała tego wewnętrzna dyscyplina i poprzedzające spotkanie ustalenia. Jedynie neutralni Ravnosi, których była tutaj tylko garstka, nie zważali na konwenanse i ogólnie panujące zasady, chodząc gdzie chcieli, siejąc ziarno niepewności. Niewiele zdawali robić sobie z tego wszystkiego, traktując to chyba bardziej jako zabawę i okazję do świetnej rozrywki i rozmów przy alkoholu! Podejście to nie było jednak zbyt dobre.
Przedstawicieli Ventrue nie było widać na zewnątrz. Mogło wywołać to niepokój młodej wampirzycy, jako że i nie miała żadnych wskazówek ani wskazań, co do tego, jak ma postępować i gdzie też będą oni. Jak się jednak później okaże – zajęli już miejsca w środku. I to miejsca nie byle jakie, a te w centralnym punkcie sali, jakby samo to miało pokazywać ich wielką, niezaprzeczalną pozycję.


http://bibainfo.pl/pub/86.63.132.49/2010/01/16/165919/8917/BarSmall.jpg

Offline

 

#3 Mon-01-11 20:16:30

 Considine

Cookie Monster

9630924
Skąd: Lublin
Zarejestrowany: Sun-01-10
Posty: 19
Pokolenie: IX
Klan: Lasombra
Natura: Samotnik
Postawa: Perfekcjonista
Rola: Doradca

Re: Bal Potępionych

Na niebie zza ciemnych chmur wyłoniły się pierwsze gwiazdy, które niczym drobne punkciki – powoli, acz stopniowo – rozświetlały cały firmament. Powietrze, wciąż przyjemnie ciepłe, przesycone było ostrym zapachem kwiatów, które posadzone były w niewielkich klombach. Woń tą szczególnie dało odczuć się na niewielkiej altanie znajdującej się w pobliżu zachodniej ściany rezydencji. Znajdowało się tam kilka osób, które – zdawać by się mogło – nie `rozkoszowały się` chwilą, co jakiś czas coś wykrzykując i gwałtownie gestykulując. O dziwo, nikt nie zwracał na to nawet uwagi. Jakby to, co działo się poza obrębem właściwej posesji w ogóle ich nie tyczyło. Niechybnie wiele osób widziało ową scenę, niebezpiecznie było jednak reagować, toteż każdy zajął się swoimi sprawami. Większość po prostu weszła już do środka, nie widząc większego sensu w ciągnięciu nudnych dysput na błahe tematy lub – co gorsza – te bardziej poważne, które zazwyczaj inicjowali śmiertelnicy, chcąc pochwalić się swoją pozycją społeczną lub wybadać co też dzieje się u `konkurencji`. Nie był to zlot rekinów finansjery i Spokrewnieni nie wyrażali żadnego zainteresowania ludzkimi gierkami. Tymczasem na podjeździe pojawiały się ostatnie samochody, tym samym lista z nazwiskami, którą kurczowo trzymał w ręku jeden z ochroniarzy, zawęziła się już tylko do kilku pozycji.

Nie minęło wiele czasu, nim główna brama została już zamknięta, na co chyba nawet nikt nie zwrócił uwagi, a reszta misternie ukrytych świateł ogrodowych została włączona, w pełni oświetlając cały fronton wielkiej budowli. Gzymsy i parapety rzucały na ściany ostre cienie, co mąciło trochę iluzję spokojnego, bezpiecznego i gościnnego domu. W środku zaś wszystko było perfekcyjne. Aż nadto. Tu przy wejściu stoi dwóch boyów, gotowych przyjąć wierzchnie okrycie, racząc zarazem jego właściciela pięknym, acz zarazem perfidnym, fałszywym uśmiechem. Główny hol robi wrażenie. Jego marmurowa posadzka lśni się i połyskuje, odbijając niebieskawe światło rzucane przez wysoko zamocowane kinkiety, bardziej oświetlające nieregularne sklepienie, niż cokolwiek innego. Na jednej ze ścian można było znaleźć niewielki `wodospad`. Tak chyba należało nazwać tę dziwną ozdobę, po której metalicznym, połyskliwym boku woda leniwie spływała w dół, intensywnie odbijając refleksy świetlne. Owe dzieło sztuki nowoczesnej kontrastowało dość mocno z małymi kolumienkami stojącymi dalej w korytarzu, które poprzedzały niewielki portal prowadzący do głównej sali. Z drugiej jednak strony, drzwi byłyby tu rozwiązaniem wielce niepraktycznym i mało efektownym… Zasłaniałyby to, co rzucać powinno się (i bez najmniejszej wątpliwości – rzucało się) w oczy, czyli `Cuore della Casa` - `Serce Domu`, jak zwali to pomieszczenie sami właściciele. Biel i złoto. Dominacja tych dwóch barw była tutaj niezaprzeczalna. Po wkroczeniu do środka od strony głównego holu znajdujemy się na niewielkim, półokrągłym podeście, na którym w tym momencie przebywało całkiem sporo osób, prowadząc rozmowy i obserwując innych, a punkt ten nadawał się do tego idealnie. Po dwóch stronach znajdowało się kilka małych schodków, które prowadziły do właściwej części pomieszczenia. Na środku, na ziemi znajdował się okrągły emblemat z symbolem rodu. Wielka litera `G`, wykonana najwyraźniej ze złota – choć nie najwyższej próby – na niebieskim tle. Było to centrum sali, lecz nikt tu nie stał; wszyscy zajmowali miejsca trochę dalej, gdzie stało kilka kanap i stolików do kawy. Tam też zasiadało paru przedstawicieli Ventrue. Znajdowali się niedaleko fortepianu; stał po ich prawej stronie, a blady i nadzwyczaj chudy pianista w źle skrojonym fraku wygrywał na nim powolne melodie, mające tworzyć nastrój. Tuż przy nich był podobny podest, na który wstępu już nie było, a dwie pary drzwi znajdujące się na nim prowadziły najwyraźniej w głąb domu.

http://bibainfo.pl/pub/86.63.132.49/2010/01/31/170313/1634/1.png


Wybiła już dziewiąta; do tej pory nie działo się za wiele, co wydawać mogło się wręcz podejrzane. Być może była to cisza przed burzą. Nie widać było także samych przedstawicieli Giovannich. Od czasu do czasu któryś z nich przemykał szybko pośród zebranych, znikając zaraz za jakimiś drzwiami. Wtedy też do sali wszedł młody mężczyzna, którego część osób mogła kojarzyć z iście `elitarnego` towarzystwa prowadzącego zagorzałą dysputę w altanie. Wyglądał… dość nieciekawie. Jego ostre rysy twarzy, kilkudniowy zarost i niespotykane oczy mogłyby być nawet pociągające, teraz jednak przypominał obraz nędzy i rozpaczy. Blada, ziemista cera poprzecinana niebieskimi żyłkami, puste spojrzenie i niepewny, trochę chwiejny chód. Krew. Nie pił jej od bardzo dawna, czego nie dało się ukryć. Musiał się pożywić, czego coraz silniej domagała się również jego wewnętrzna bestia. Rozglądał się niepewnie dookoła, by podejść w końcu do jakiejś kobiety-śmiertelniczki, a po chwili nawiązała się między nimi rozmowa. Kilka osób spoglądało kątem oka na ową scenę, nie robiąc sobie z niej zbyt wiele, choć samemu odczuwając silne pragnienie.

Ventrue zauważyli przybycie kolejnej członkini swojego klanu. Kilka starszych wampirów było zajętych rozmową, racząc ją jedynie zimnym spojrzeniem, tych młodszych zaś mogła tylko pobieżnie kojarzyć, a niektórych – nie znać nawet w ogóle. Nie przeszkadzało im to jednak kiwnąć delikatnie głową w powitalnym geście, żaden jednak nie poderwał się z miejsca, widząc, że kobieta i tak nie zmierza w ich stronę. Ostatecznie przemierzyła całą salę, chcąc usiąść obok. Miejsce jej znajdowało się praktycznie na rogu; z pewnością była wniebowzięta na samą myśl, iż wszyscy będą ciągle chodzić za jej plecami. Niestety – inne krzesła były już zajęte. Nim usiadła zdążył podejść o niej jeden z kelnerów wytrwale roznoszących kolejne smukłe, wysokie kieliszki z szampanem, i rzucił jej badawcze spojrzenie. Z pewnością nie tego chciała się napić, mogła jednak zachowywać pozory – zapewne nie robiło jej to wielkiej różnicy. W międzyczasie nasza… `znajomość` posunęła się dużo dalej. Mężczyzna, nie przerywając kontaktu wzrokowego i trzymając dziewczynę w talii, prowadził ją do jakiegoś miejsca w dalszym kącie pomieszczenia. Zdawała się być wniebowzięta, ciągle się uśmiechając i mrużąc oczy, on zaś w pełnym skupieniu prawił jej kolejne komplementy. Mesmeryzm w najlepszym wydaniu? A może to jego urok osobisty? Nic z tych rzeczy. Ona nie odczuwała jednak tego w ten sposób. W końcu podszedł do niej niebezpiecznie blisko, prawiąc czułe słówka. Wszystko szło po jego myśli, nie przewidział jednak jednego… o czym pomyślał dopiero wtedy, gdy ktoś gwałtownie złapał go za ramię. Był to jegomość, który wcześniej próbował dostać się do swojego samochodu. Na jego twarzy początkowe zaskoczenie ustąpiło złości; jego mordercze wręcz spojrzenie przeszywało teraz mężczyznę, a wszystkie mięśnie stały się napięte. Dziewczyna zaś stała oniemiała, trochę przerażona, trochę podekscytowana, nie odezwała się jednak ani słowem. Wtedy też ten popchnął jej adoratora, przymierzając się zarazem do wymierzenia kolejnego ciosu, celując w twarz. Spokrewniony postąpił kilka kroków w tył, łapiąc się jednego z krzeseł, dzięki czemu nie stracił równowagi. Pech chciał, iż było to siedzisko panny Delven. Nim jednak fabuła potoczyła się dalej, do akcji wkroczyła ochrona; nie znając sytuacji – złapała najpierw nadgorliwego mężczyznę, który pierwszy wymierzył cios. Ten, szarpiąc się, zaczął bluzgać i wyklinać młodzieńca, uciszyła go jednak jego własna pani, zbliżając się i dotkliwie policzkując, coby odwrócić się na pięcie i szybkim krokiem wyjść na zewnątrz. Najwyraźniej nie była to dobrana para…

Śmiech. Wampir podniósł powoli głowę i uśmiechnął się tak bezczelnie i perfidnie, iż zaognić mógł tylko gniew tamtego. Efekt był jednak odwrotny. Na jego twarzy pojawiło się przerażenie, gdy spostrzegł jego małe, błyszczące kły, teraz ociekające krwią. W oka mgnieniu dwóch rosłych strażników wyprowadziło go do pobliskiego korytarza, a potem – gdzieś dalej, `za kuluary`. Nie trzeba chyba zaznaczać, iż spojrzenia wszystkich skierowane były teraz w ich stronę. Mężczyzna – po chwili – odwrócił się do tyłu i zlustrował wzrokiem stojącą w pobliżu Esther, a bezczelny uśmiech nie znikał z jego twarzy. Pochylił głowę i uniósł brwi, jakby ten teatralny do bólu gest miał zakończyć całe przedstawienie, chcąc wycofać się gdzieś, właściwie to – gdziekolwiek, byle uniknąć kolejnych spojrzeń. Co na to ona? Wszystko momentalnie wróciło do normy. Był to celowy chwyt reszty mrocznego towarzystwa, które chciało natychmiast zatuszować wszelkie ślady po incydencie. Śmiertelni rzucali sobie ukradkowe spojrzenia, widząc jednak, iż wszyscy dalej się bawią, odczuć mogli konsternację.


http://bibainfo.pl/pub/86.63.132.49/2010/01/16/165919/8917/BarSmall.jpg

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.baniciaoc.pun.pl www.roomx.pun.pl www.tibia.pun.pl www.watra.pun.pl www.anonimowe.pun.pl